| Autor: redakcja3

Powiatowe dyktando z Reymontem

W piątkowe przedpołudnie 21 czerwca 2013 roku w Gimnazjum Publicznym im. Wł. St. Reymonta w Kłodzku, po raz pierwszy odbył się Powiatowy Konkurs Ortograficzny Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich o Złote, Srebrne i Brązowe Pióro Wójta Gminy Kłodzko. Jego organizatorami byli Biblioteka Publiczna Gminy Kłodzko, Zarząd Kłodzkiego Koła SBP oraz Gimnazjum Reymontowskie.

Powiatowe dyktando z Reymontem

 

Tak brzmiał tekst dyktanda:

Burza”

A w Lipcach prażyło już bez mała miesiąc. Im bliżej do żniw, tym mocniej żarzyło się słońce, że już w dzień nie sposób było pokazać się w polu, a noce również nie przynosiły ochłody. Martwili się tym lipczanie niezmiernie. Z nadzieją spoglądali w górę, czy nie zbiera się na deszcz, ale niebo wciąż było bez chmur, całe jakby w szklanej, jasnoróżowej pożodze, a słońce zachodziło czyściuchne i nieprzesłonięte choćby najlżejszym obłoczkiem. Niechby choć lekka mżawka schłodziła ten ukrop! Niepodobna było zmrużyć oka. Aż w końcu przyćmiło się nagle słońce i zmętniało, jakby ktoś rzucił w nie garść popiołu. Sponad chmur zahuczało, jakby stado ptactwa rozłożystymi skrzydłami, a napęczniałe ciemnogranatowe obłoki opuszczały się coraz niżej. Wszystko przycichło i znieruchomiało. Dzikie ptactwo: piegże, kszyki, jerzyki i gżegżółki zaszyły się w gęstwinie.


Zahurkotały dalekie grzmoty, zerwał się krótki wiatr, po drogach wznosiły się skłębione tumany, słońce rozlało się jak żółtko w piasku, ściemniało gwałtownie i na niebie pojawiły się błyskawice.

Naraz słońce zgasło i rozszalała się taka zawierucha, że lały się strugi deszczu, biły pioruny, grzmoty nie rzadko, ale często przewalały się po niebie. Gdzieniegdzie łamały się gałęzie, a wicher wyrywał z ziemi krzewy jeżyn.

Dziewięćdziesięciodziewięcioletni dąb przełamał się z hukiem wpół.

Burza trwała może z godzinę, aż zboża się pokładły i rzeki spienionej wody pociekły drogami.

Przerażona zwierzyna czmychnęła w głąb lasu. Przepiórki jakby złotem oprószone, jeże, rude wiewiórki, nieopierzone jaskółki, różnobarwne bażanty i szare kuropatwy szukały schronienia przed burzą i czyhającym zagrożeniem.

Wtem w środku wsi buchnęły płomienie i w mgnieniu oka cała wójtowa stodoła stanęła w ogniu. Kto tylko mógł, leciał do pożaru. Na próżno jednak się trudzili, żywioł pochłonął wszystko. Burza już się przetoczyła na bory i lasy, powietrze było rześkie i chłodnawe, ludzie zaś wychodzili równać wyrwy i naprawiać szkody.

Pogoda nie pogoda, pracować trzeba!



Tagi:
źródło: