Rolnictwo z kobiecego punktu widzenia

Zapraszamy do zapoznania się ciekawym tekstem poruszającym kwestie kobiecego podejścia i spojrzenia na rolnictwo. Wywiad zamieszczono na stronie Lubuskiej Izby Rolniczej a jego bohaterką jest Marzena Lewandowska – delegatka LIR z powiatu świebodzińskiego. Wraz z mężem Ireneuszem prowadzą rodzinne gospodarstwo w Rzeczycy. Mają troje dzieci: najstarszy syn Mateusz – 17 lat, i dwie córki. Natalia 15 lat i Wiktoria 9 lat.

Rolnictwo z kobiecego punktu widzenia

A co uważasz o Wspólnej Polityce Rolnej?

Na pewno dopłaty bezpośrednie powinny być w całej UE na wyrównanym poziomie. Ale życie nas nauczyło, że nie zawsze dostajemy to co chcemy. Więc ja się wcale nie dziwie, że są jakieś głośne okrzyki w radio czy w telewizji i rolnicy się buntują, bo się buntują za swoim. W końcu dążymy do tego żeby zrównać się jeśli chodzi o wymogi. Spełnimy te warunki, można nawet powiedzieć, że nawet lepsze mamy warunki niż w innych krajach, które są już dłużej lat w Unii. Myślę że powinniśmy dążyć do tego, aby ujednolicić wszystko, całą politykę rolną. Wydaje mi się, że zachodnia Europa obawia się nas, że będziemy dużo lepsi od nich i dlatego są problemy, aby pozyskać te pieniądze. A pieniądze unijne się nam należą. Aby skorzystać z jakichkolwiek programów musieliśmy spełniać warunki, a te warunki były naprawdę dość rygorystyczne. Wszystko było mierzone przyjeżdżała komisja, mierzyła okna, mierzyła natężenie amoniaku, mierzyła powierzchnie oraz kojce. Wszystkie wytyczne trzeba było spełniać, my dostosowaliśmy się wciągu jednego miesiąca do wszystkiego. Potem jak przyjeżdżała kontrola to byli zachwyceni, że dokonaliśmy tego w tak krótkim czasie. Polak potrafi. W nowym rozdaniu środków z PROW, powinny skorzystać gospodarstwa, które chcą a jeszcze nigdy nie korzystały, a są takie osoby. Ja w następnym roku nie chciałabym już modernizacji dałabym szansę innym aby wyrównać poziom naszego rolnictwa. Tak jak my mamy kilka programów zrealizowanych a są tacy co nie korzystali z niczego. Z początku niektórzy nie wierzyli, bali się, że te pieniądze trzeba będzie oddawać, bardzo nieufnie podchodzili do tego. My z początku też baliśmy się.  W sumie namówił nas do tego kuzyn, który korzystał z tych programów.


Ze stabilnością rynku jest problem. Gdyby cena świń była na stałym poziomie, to by było o wiele łatwiej. W tym tygodniu zdawaliśmy to cena była 5,10zł +VAT na żywą wagę, a w grudniu cena była poniżej 5zł. Na szczęście mamy umowę podpisaną z jednym i tym samym odbiorcą, który przywozi nam warchlaki oraz odbiera od nas tucznika. Współpraca jest bardzo dobra, dobre kontakty, pieniądze w terminie przelewają. Bardzo złe wspomnienia mamy z firmą ze Świebodzina, która kupowała świnie i do tej pory nie dostaliśmy 10 tys. to był 1996-97rok, to były wtedy duże pieniądze. Sprawa była w sądzie, ale niestety pieniędzy nie mamy do dziś, nie było z czego ściągnąć. Z obecnym odbiorcą współpracujemy już 4 rok i jesteśmy bardzo zadowoleni.

Czy udzielasz się społecznie?

Jeśli chodzi o wieś, to jestem członkinią KGW, poza tym działam przy kościele oraz w LGD w Świebodzinie również mąż jest prezesem OSP. Działamy też na rzecz świetlicy oraz wioski. Udzielamy się całą rodziną jak tylko czas nam na to pozwala. Zawsze coś pomożemy przy budowach, malowaniu czy sprzątaniu. Ostatnio całą rodziną stawialiśmy plac przy remizie. Bardzo dobrze wszystkie społeczne organy razem współpracują jeśli chodzi o wspólne imprezy, festyny dla dzieci, dzień dziecka, dzień kobiet, dzień babci, dzień pieczonego ziemniaka, w czerwcu rzucanie wianków na wodę oraz różne imprezy jubileuszowe. Współpraca bardzo dobrze się układa bo mamy dobrego sołtysa. Pani sołtys jest przewodniczącą KGW. Najsmutniejsze jest to, że do pomocy przychodzą zawsze te same osoby, a inni potrafią tylko gadać. Nie patrzę na innych ważne, że ja mam swój udział i mogę coś zrobić, dzieci też są zadowolone bo ile mogą to pomogą. To co zrobimy to przecież zostanie też dla nas, aby polepszyć warunki życia.

Czy widziałabyś się w innym zawodzie?

Rodzice pracowali w PGR-ach, tata nadal pracuje w gospodarstwie rolnym, za mąż wychodziłam dosyć wcześnie jak miałam 19 lat, skończyłam szkołę ekonomiczną. Jeszcze jak byliśmy narzeczeństwem to lubiłam pomagać w czasie żniw. Pamiętam jak mieliśmy krowy dojne, sama je doiłam, nie przerażało mnie to. Może dlatego, że rodzice, dziadkowie mieli gospodarstwo więc byłam przyzwyczajona. Człowiek się cieszy z tego, że wszystko co ma to ma z pracy swoich rąk, że niczego nie dostał w prezencie. Od początku inwestowaliśmy w maszyny i  w gospodarstwo bo wiedzieliśmy, że tu zostaniemy.

Jakie masz zainteresowania i hobby?

Uwielbiam gotować i piec. Zawsze jak próbuję jakieś nowatorskie dania to rodzina się śmieje, że „Geslerowa”, poza tym ogród warzywny i kwiatowy. Jak zaczyna się wiosna to już nie ma mocnych na to. Wtedy muszę tak poukładać sobie dzień, aby zdążyć przy zwierzętach, na podwórku i przy dzieciach, a tą wygospodarowaną chwile w swoim ogródku spędzić. Piekę ciasta  na  imprezy t.j. chrzciny, komunie, wesela. Biorę udział w konkursach, w zeszłym roku na zagospodarowanie zagrody wiejskiej w kategorii rolnicza miałam II miejsce. Zimą rozwiązuję krzyżówki, czytam dobra książkę. Oprócz tego drobne konkursy, biorę udział w różnych konkursach kulinarnych i nie tylko. Wysyłam przepisy i kilka razy wygrałam drobny sprzęt AGD.  Oprócz kulinarnych konkursów, biorę udział w konkursach rolniczych organizowanych w LODR w Kalsku. W Olimpiadzie BHP w rolnictwie w tym roku miałam VII-miejsce a trzy lata temu zajęłam I miejsce.


 



Tagi:
źródło: