Kategorie
Zobacz również tu
-
Pistacjowy zawrót głowy
2025-04-29 -
Ceny skupu mleka w Polsce
2025-04-29 -
Ceny drobiu w Polsce (20.04.2025)
2025-04-29
Poznaj produkty
-
Złącza do zbiorników IBC
2011-02-03 -
Produkty myjące do pojazdów SZAMPON DDD-1
2020-07-17 -
NOWY Łupak Łuparka Świder Rębak DO DREWNA
2011-11-15 -
Profesjonalny Komputer do opryskiwacza S411
2020-02-11 -
Prasy Maszyny nowe
2017-05-15 -
Agregaty uprawowo-siewne zębowe 3,0m
2013-03-19
Tegoroczna zima będzie trudna dla sadowników
Na skutek embarga i wzrostu konkurencji na rynku cena jabłek stanowi dziś jedną trzecią stawek uzyskiwanych w ubiegłym roku. Skutki nadwyżek owoców będą odczuwalne głównie zimą i to nie tylko dla sadowników, lecz także producentów nawozów czy środków ochrony roślin. Zdobywanie nowych rynków zbytu, np. Skandynawii, Afryki Płn. czy Emiratów Arabskich, jest dla polskich producentów bardzo kosztowne – nie tylko ze względu na koszty transportu, lecz także konieczność zainwestowania w nowe odmiany owoców.

Niskie ceny jabłek
– Rosyjskie embargo dla wszystkich sadowników i firm z naszej branży to dosyć poważny kłopot – zauważa w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Biznes Paweł Jendrzejczak, współwłaściciel przedsiębiorstwa Agroserw z okolic Grójca. – Problem dotyczy całego sektora, od producentów nawozów, środków ochrony roślin, aż po firmy transportowe. Wszyscy mają mniejsze obroty, a co za tym idzie mniej wydają. Embargo dotyka więc praktycznie całego sektora branży ogrodniczej.
Najbardziej jego skutki odczuwają producenci odmiany Idared, która w większości trafiała na rynek rosyjski. Rosja przed embargiem była głównym odbiorcą polskich jabłek – w ubiegłym roku sadownicy i przedsiębiorstwa handlowe wysłali na tamten rynek owoce o wartości 1,3 mld euro (prawie 5,5 mld zł). Import z Polski pokrywał około 55 proc. całego tamtejszego zapotrzebowania. Zdaniem Jendrzejczaka trudno będzie sprzedać nadwyżkę odmiany Idared na krajowym rynku.
Ciężki 2015 rok, inwestycje taczej wykluczone
– Gdyby ten towar opuścił kraj, to cena byłaby lepsza, a popyt byłby większy. Dzisiaj sadownicy uzyskują ok. 30 proc. tego, co otrzymywali w ubiegłym roku. Ten sezon jeszcze jakoś przetrzymają. Prawdziwe problemy zaczną się w przyszłym roku. Myślę, że największe będą mieli ci, którzy zainwestowali środki z kredytów. Będą musieli je spłacać, a cena zapewne będzie taka, że pozwoli tylko na przeżycie. Inwestycje są raczej wykluczone – mówi Paweł Jendrzejczak.
Czytaj dalej na następnej stronie...
