| Autor: redakcja1

Będą zmiany dla rynku aptecznego

W ostatnich miesiącach pojawiło się wiele propozycji dotyczących zmian na wartym ponad 30 mld zł rynku aptekarskim. Jedną z nich jest wprowadzenie wymogu, by większościowy udział w aptece miała osoba z dyplomem  magistra farmacji.

Będą zmiany dla rynku aptecznego
Eksperci są sceptyczni, czy ta zmiana rzeczywiście uporządkuje rynek. Postulują wprowadzanie takich zmian, które będą nadal poszerzać dostęp do aptek i leków. Obecnie w Polsce działa blisko 15 tys. aptek, z czego 1/3 to placówki sieciowe. Struktura rynku służy pacjentom – to mniejsze ceny leków i ich większa dostępność.
 
– W Polsce działa około 15 tys. aptek i punktów aptecznych, z czego mniej więcej 2/3 to są tzw. apteki indywidualne czy rodzinne, czyli należące do farmaceutów. Pozostałe 5 tys. to apteki tzw. sieciowe, czyli należące przeważnie do spółek kapitałowych. Ten rynek rośnie nieprzerwanie od początku transformacji ustrojowej – podkreśla w rozmowie z agencją Newseria Biznes Marcin Piskorski, prezes Związku Pracodawców Aptecznych.
 
Na polskim rynku działa ponad 390 sieci aptecznych mających pięć i więcej aptek. To 38 proc. wszystkich placówek działających na rynku. Tylko 16 sieci składa się z więcej niż 50 aptek w całym kraju, w tym cztery mają ponad 100 placówek.
 
– Rynek jest bardzo rozdrobniony i tym samym bardzo konkurencyjny. Każdy z tych 390 podmiotów prowadzi swoją polityką cenową, zakupową, sprzedażową. Korzystają na tym pacjenci – im większa konkurencja, tym niższe ceny i wyższa jakość. Sam minister zdrowia wskazał, że taka struktura rynku gwarantuje, że ceny leków nierefundowanych są trzymane na najniższym możliwym poziomie. Będziemy prowadzili rozmowy z resortem zdrowia, żeby przyjął takie rozwiązania, które pozwolą działać na rynku zarówno sieciom, jak i aptekom indywidualnym – podkreśla Piskorski.
Z raportu „Rynek dystrybucji farmaceutycznej w Polsce” przygotowanego przez Fundację Republikańską wynika, że największy podmiot na polskim rynku nie ma nawet 5 proc. aptek w skali kraju, a następne dwa największe mają ok. 3 i 2 proc. Pozostałe sieci apteczne mają mniej niż 1 proc. W aptekach sieciowych mniejsze są ceny leków nierefundowanych: zarówno na receptę, jak i dostępnych bez recepty (OTC). Analiza 30 najpopularniejszych i generujących największy obrót w aptekach leków OTC wykazała, że ceny w aptekach sieciowych są o 9–12 proc. niższe niż w aptekach indywidualnych
 
– Rynek apteczny w Polsce stoi obecnie przed rewolucyjnymi zmianami – wskazuje Rafał Momot z Fundacji Republikańskiej, autor raportu. – Dobre są wszystkie rozwiązania, które zmierzają w stronę otwarcia rynku i zwiększenia konkurencji. Na innych rynkach europejskich, gdzie rynki były otwierane i liberalizowane, spowodowało to obniżanie cen leków dla pacjentów i zwiększenie ich dostępności, co jest istotne z punktu widzenia pacjenta – ocenia.
 
Statystyczny Polak odwiedza aptekę przeciętnie częściej niż raz w miesiącu. Większość tych wizyt generują seniorzy oraz osoby przewlekle chore. Badania wykazują, że wydatki na leki w grupie wiekowej powyżej 60 roku życiu są trzykrotnie większe - średnio 154 zł przy jednocześnie niższych dochodach w odniesieniu do reszty Polaków. Zmiany prowadzące do zamykania rynku mogą mieć negatywne skutki dla pacjentów, bo ­– jak wskazują doświadczenia innych krajów – prowadzą do zmniejszenia konkurencji i wzrostu cen.
 
Korporacja aptekarska domaga się, by do polskiego prawa wprowadzić zapis odnoszący się do struktury własnościowej aptek, tj. 51 proc. udziałów dla farmaceuty i 49 proc. dla przedsiębiorcy niebędącego farmaceutą.
 
– W tej propozycji zapomina się, że dzisiaj wprawdzie każdy może mieć aptekę, ale kierownikiem apteki musi być farmaceuta, więc ten nadzór, by leki wydawał farmaceuta, już jest zapewniony. Nie każdy farmaceuta, który w dzisiejszych realiach mógłby pracować w aptece i być jej kierownikiem, będzie miał środki finansowe odpowiednie do tego, żeby prowadzić aptekę. W ten sposób stworzymy pewną fikcję, bo przecież nie każdy aptekarz to biznesmen  – przekonuje Bogusław Banaszak, konstytucjonalista, członek Rady Legislacyjnej przy Premierze RP
 
Realizacja postulatu działaczy samorządu aptekarskiego przełożyłaby się na utratę pracy dla tysięcy farmaceutów i techników farmaceutycznych, a dla właścicieli zamkniętych aptek, w większości małych i średnich przedsiębiorców, pozbawieniem dorobku całego życia. Największe efekty miałaby jednak dla pacjentów, którzy zostaliby pozbawieni szybkiego dostępu do leków w niższych cenach. Poza tym, koszty przewłaszczeń i odszkodowań poniósłby Skarb Państwa, czyli w konsekwencji ponownie pacjenci.
 
Ekspert Fundacji Republikańskiej przekonuje, że konieczne jest polepszenie pozycji aptek w negocjacjach z hurtowniami i producentami, gdyż o ile rynek apteczny jest rozdrobniony, to na rynku hurtowni 70 proc. rynku stanowi 3 hurtowników.
 
– Postulujemy też uregulowanie przepisów w zakresie koncentracji aptek i jasną regulację w zakresie 1 proc. – mówi Momot.
 
Przepis odnoszący się do jednego procenta mówi jasno: nie wydaje się nowych pozwoleń na prowadzenie apteki w momencie przekroczenia 1 procenta ogólnej liczby aptek w województwie. W żaden sposób nie odnosi się do kwestii przejmowania już istniejących placówek. W oparciu o te przepisy polscy przedsiębiorcy budowali swój kapitał, dawali pracę, płacili podatki, rozwijali sieci, między innymi w procesie prywatyzacji państwowych Cefarmów, ratując je przed upadłością. Po 12 latach obowiązywania tej ustawy (art. 99 ust. 3 Prawa Farmaceutycznego), nagle bez zmiany prawa zmieniła się jego interpretacja, którą niektórzy inspektorzy farmaceutyczni wykorzystują do wnioskowania o cofnięcie pozwolenia na prowadzenie apteki.
 
– Gdybyśmy trzymali się nowej interpretacji, która jest realizowana przez niektórych wojewódzkich inspektorów farmaceutycznych, to jakiekolwiek przekształcenia na rynku aptek, np. bankructwo niektórych aptek, spowodowałoby, że ktoś, kto dotychczas miał mniej niż 1 proc., nagle ma więcej niż 1 proc. Czy wówczas będziemy mu odbierać apteki? – pyta Bogusław Banaszak.


Tagi:
źródło: