IR w Opolu: Gospodarze nie są winni kary z UE

Polska będzie musiała oddać do unijnej kasy ponad 30 milionów. Komisja Europejska twierdzi, że doszło do nieprawidłowości przy dopłatach bezpośrednich. Kto jest winny tej sytuacji: rolnicy, agencje rządowe, czy może Unia Europejska uważniej przygląda się wydawanym w Polsce pieniądzom? Zdaniem Wiceprezesa Izby Rolniczej w Opolu Marka Froelicha, winny jest system ewidencji gruntów, który wykazywał błędy już w momencie wprowadzania.

IR w Opolu: Gospodarze nie są winni kary z UE
- Polscy rolnicy jako grupa zawodowa w tym przypadku nic nie zawinili, my jako rolnicy w tym w sporze nie uczestniczymy. System indentyfikacji działek rolnych istnieje od 2002 roku na zasadach opartych o zdjęcia satelitarne. My jako rolnicy nie mieliśmy najmniejszego wpływu na to, według jakich kryteriów będą obliczane działki rolne. Powstał pewien błąd, który spowodował dzisiejsze kary. Oparto system identyfikacji działek rolnych o zdjęcia satelitarne, tymczasem u nas funkcjonuje cała ewidencja oparta o pomiary geodezyjne. Nałożenie się tej mapy satelitarnej na już istiejace mapy gruntów w starostwach powoduje te rozbieżności. Wynika to stąd, że satelita patrząc z góry na płaski teren z bardzo dużą dokładnością pokaże powierzchnię działki, natomiast na terenie pofalowanym występują bardzo duże zakłamania - wyjaśnia Froelich.

W opinii wiceszefa opolskiej izby rozwiązaniem byłoby stworzenie poprawionej bazy. - Na dzisiaj trzeba zbudować nowa bazę opartą o tę istniejącą geodezyjną i dopóki jej nie zbudujemy, to będziemy te kary płacić. Komisja Europejska nam zarzuca, że również w kontrolach krzyżowych wyszły nieprawidłowości. Mogę sobie to wyobrazić w ten sposób, że wiele działek jest użytkowanych na umowie dzierżawy na tak zwaną „gębę” i tutaj jest niedopatrzenie, albo pewna świadomość działania na zasadzie: „może się uda”. Powoduje to, że osoba, która jest właścicielem działki i osoba, która ją użytkuje wystąpiły z wnioskiem o przyznanie płatności do tej samej działki. W kontrolach krzyżowych to wychodzi i Unia teraz nam wytyka, że ci ludzie nie ponieśli konsekwencji, albo ponieśli je zbyt późno, bo taka jest wykładnia unii. Ale to jest jedyny moment, gdzie widziałbym ten czynnik ludzki, gdzie zawinili rolnicy - mówi Marek Froelich.

Nie bez znaczenia jest też fakt rozdrobnienia rolnictwa. - Trzeba patrzeć na tę sprawę przez pryzmat bardzo rozdrobnionego rolnictwa w Polsce. A potem niezwykle rozdrobnionych działek wewnątrz każdego gospodarstwa i braku systemu scalania działek w Polsce, który na pewno rozwiązałby problem - przewiduje Froelich.


Gospodarze nie będa musieli oddawać pieniędzy. - Mechanizm według moich danych wygląda w ten sposób: ani Polska nie wypłaca tych pieniędzy w sensie zwrotu pieniędzy z obecnego budżetu. W momencie, kiedy Polska zwróci się do UE o świadczenia z tytułu płatności obszarowych na następny rok, to wtedy tę całą płatność Unia pomniejszy o brakujące miliony. Jeśli w budżecie państwa nie będzie środków na uzupełnienie tej kwoty, wówczas rolnicy dostaną mniejsze dopłaty. Gospodarze nie zawinili i nie podatnicy, a właśnie rolnicy poniosą konsekwencje za coś, na co nie mają wpływu. Nawet my jesteśmy ciągle atakowani za niezgodność w rejestrach, bo nam się zarzuca tzw. PEG-i,  kiedy działka zmierzona satelitarnie, nie ma tej powierzchni deklarowanej. A my musimy udowadniać, że ta działka zmierzona przez geodetę ma taką powierzchnię. Oni z kolei pokazują pomiar satelitarny. I to jest ciągła przyczyna sporu rolnika z agencją. Teraz to wychwyciła Unia - dodaje Wiceprezes Izby Rolniczej w Opolu.

Czytaj także: Polska będzie musiała zwrócić 30,4 miliona euro do UE

Kilka miesięcy temu było głośno o unijnych pieniądzach wydatkowanych na organizacje rolnicze. W sprawę została wciągnięta również Krajowa Rada Izb Rolniczych. Skąd to intensywne zainteresowanie Unii pieniędzmi na polskie rolnictwo? - Rolnictwo pozyskuje chyba największą część pieniędzy z bużetu UE i dlatego to skupienie uwagi jest na rolnictwie, ze względu na wielkość przyznawanych środków - wyjaśnia Marek Froelich. - Ale tutaj trzeba widzieć też, że najwięcej jest do zrobienia w rolnictwie. Największa restrukturyzacja jaka czeka Polskę, to jest właśnie w rolnictwie, przetwórstwie rolno-spożywczym, a przede wszystkim na obszarach wiejskich. Jeżeli mamy jakieś zapóźnienia to widać je przede wszystkim na wsi. Stąd to zainteresowanie UE, a może również Unia się boi, że my zbyt szybko i dobrze pozyskujemy środki unijne. I teraz nas zaczęli wychamowywać i udowadniają nam, że nie jest tak dobrze, jak sobie to wyobrażamy - uzupełnia wiceszef opolskiego samorządu rolniczego.

Czytaj także: MRiRW o konieczności zwrotu 30,4 miliona euro do UE


Tagi:
źródło: