| Autor: redakcja1

Chów świń się nie opłaca, a dokładać nie ma z czego

Przedłuża się trwająca na rynku trzody chlewnej zapaść cenowa. Dotyczy ona praktycznie wszystkich krajów członkowskich UE, w których trzoda chlewna odgrywa ważną rolę. Tuczniki w Polsce znów staniały.

Chów świń się nie opłaca, a dokładać nie ma z czego
W ubiegłym tygodniu cena skupu żywca spadła poniżej 4 zł/kg! Z kolei w klasie E w drugiej dekadzie stycznia stawki spadły z 5,90 do 5,60 zł/kg. Teraz mamy obniżki o kolejne 20 gr - do poziomu 5,40 zł/t. Skala tych spadków przeraża hodowców świń. Nic dziwnego, wszak od wielu miesięcy dokładają oni do interesu, a część z nich już zrezygnowała z hodowli trzody albo przestawiła się na tucz nakładczy lub na produkcję prosiaków dla korporacji. Co gorsza, w porównaniu do poprzednich „dołów świńskich”, temu obecnemu towarzyszy gwałtowny wzrost kosztów produkcji, a szczególnie zbóż, pasz oraz nośników energii. Ten wzrost jest tylko w niewielkim stopniu rekompensowany spadkiem cen importowanych warchlaków.

Przyczyny tego stanu rzeczy są ciągle te same. Czkawką odbija się zatrzymanie importu wieprzowiny przez Chiny, które szybko zmierzają do osiągnięcia samowystarczalności w tym zakresie. Ostatnio nawet powrócono tam do stosowania ceł na importowaną wieprzowinę. W związku z tym zła sytuacja cenowa na rynku trzody chlewnej może jeszcze potrwać. W szczytowym okresie kraje członkowskie eksportowały do Chin i innych krajów azjatyckich nawet 30% swojej produkcji. To pokazuje skalę nadwyżki wieprzowiny, z którą Europa musi sobie poradzić. Nie bez znaczenia jest również niewielki ale jednak spadek spożycia mięsa wieprzowego notowany w wielu krajach członkowskich.  Tę nadwyżkę widać w sieciach handlowych. Wieprzowina jest tam najtańszym mięsem a ceny schabu czy karkówki w promocjach wahają się na poziomie 9 zł/kg.

Nie dziwi zatem, że wśród hodowców nieustannie przewija się temat ograniczania produkcji i likwidacji stad macior i to bez względu na kolejne działania pomocowe dla tej branży. Wielu rolników stara się jeszcze prowadzić tę produkcję, wyłącznie ze względu na konieczność spełnienia wymogów umów dotacyjnych, szczególnie w zakresie modernizacji gospodarstw rolnych. Nie wystarczy już nadzieja na to, że rynek się rozkręci, a cena się „odbije” albo, że ASF rozszaleje się również w innych krajach UE i mięso z Polski będzie bardziej pożądane. Patrząc na to co się dzieje na rynkach, te wizje wydają się być nierealne. Od hodowców, którzy prowadzą chów świń w cyklu zamkniętym, słyszymy, że to już konieczność i ostatni dzwonek na ograniczenie strat „koszty produkcji wystrzeliły i nie można w nieskończoność dokładać”. Zasoby paszy w gospodarstwie są ograniczone. Zostaje tylko dokupienie zboża na zasadzie, kojce w chlewni pękają w szwach a w silosach świeci pustkami.

Komisja Europejska wstrzymuje się od wspierania tego sektora. Nie wprowadzono mechanizmu dopłat do prywatnego przechowywania wieprzowiny. Takie mechanizmy zastosowane w czasie pandemii, zdołały poprawić sytuację na rynku mięsa wołowego i wieprzowego. Produkcji trzodowej nie ujęto, o co zabiegała Wielkopolska Izba Rolnicza, w jakiś znaczący sposób, w Krajowym Planie Strategicznym, który został skierowany do Komisji Europejskiej pod koniec ubiegłego roku. Pozostawiono dopłaty do podwyższonego dobrostanu loch i tuczników, przy czym pozostał trudny do spełnienia warunek zakazujący utrzymywania loch w jarzmach porodowych. Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi uruchomiło dopłaty do loch, przeliczane na liczbę urodzonych prosiąt. WIR oraz inne organizacje rolnicze wnioskowały o ten mechanizm, ale naszym zdaniem powinien on mieć formę stałą a nie obliczoną na bardzo doraźny i krótkotrwały efekt. Podczas Forum Wielkopolskiej Izby Rolniczej powiatów gostyńskiego i leszczyńskiego, usłyszeliśmy od przedstawiciela ARiMR informację, że nie planuje się rekompensat za obniżony dochód ze sprzedaży świń ze stref ASF w roku 2022 ponieważ Komisja Europejska nieprzychylnie patrzy na to rozwiązanie. Wielkopolska Izba Rolnicza interweniowała w tej sprawie w ubiegłym roku. Otrzymaliśmy wtedy odpowiedź z Komisji Europejskiej, że takie rekompensaty należą się rolnikom, ponieważ dzięki nakładaniu stref handel poza UE może funkcjonować w miarę normalnie. Tę interwencję powtórzymy w najbliższym czasie.

Trzy lata temu składaliśmy postulat aby wszystkie polskie rasy świń objąć dopłatą, która należy się rasom zachowawczym, takim jak rasa puławska czy złotnicka. To narzędzie i odpowiednia promocja mięsa z polskich ras, pozwoliłyby na to, żeby polski konsument miał dostęp do wysokiej jakości mięsa pochodzącego z tych ras, których jakość kulinarna jest bardzo wysoka.

Obecna sytuacja w sektorze trzodowym będzie ważnym papierkiem lakmusowym dla sprawdzenia, na ile hasła wspierania małych i średnich gospodarstw rolnych, lansowane przez Komisję Europejską i Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi będą skutecznie wdrażane. Mamy co do tego obawy. Szczególnie w kontekście planów inwestycyjnych w bardzo duże, przemysłowe chlewnie, które zastąpią i wyprą z produkcji zwierzęcej gospodarstwa rodzinne, szczególnie trzodowe i drobiarskie.

Na pierwszy tydzień lutego organizacje rolnicze wezwały producentów trzody chlewnej do zjednoczenia sił i nie sprzedawania tuczników zakładom mięsnym. Taka wspólna akcja i solidarność rolników jest w chwili obecnej bardzo potrzebna.
 


Tagi:
źródło: