| Autor: mikolaj

Prowincjonalne „glamour”

Opowieść o ludziach z prowincji, którzy nie dali się wykluczyć. Jedni uciekają stąd, inni robią zmianę jakościową i technologiczną budując „nowe” na „starym” z poszanowaniem tradycji i swoich korzeni.

Prowincjonalne „glamour”

Mimo boomu motoryzacji w XXI wieku, bracia kontynuują produkcję powozów konnych eksportując je na cały świat, rocznie ok. 300 sztuk. Produkt ma bogate walory związane z tradycją i dziedzictwem kulturowym wsi oraz hodowlą koni. Jednak skala innowacji w obecnie produkowanych powozach jest, krótko mówiąc, niesamowita.

To co robimy daje nam bardzo szerokie horyzonty, nasz produkt sprzedajemy praktycznie w każdy zakątek kuli ziemskiej. Mamy rozległe kontakty, poznajemy nie aglomeracje, ale właśnie wieś  i prowincję Europy, ich tradycje, obyczaje, zachowania - bracia są zauroczeni wsią andaluzyjską, wspólnotą życia tej wsi, gdzie ludzie żyją spokojniej. Są tacy sami jak my - jedzą wieprzowinę, fajnie się bawią, nie patrzą przez pryzmat pieniędzy, nie dali się zamerykanizować, tam jest najwięcej koni w Europie – mówią. Podróże po świecie zweryfikowały ich wyobrażenia o wsi, nie wszędzie jest tak kolorowo, nawet w Stanach Zjednoczonych.

Wejście do UE i otwarcie granic tylko ułatwiło funkcjonowanie firmy, kompleksów nie mieli. Już senior Kutzmann współpracował z zagranicą, tuż po transformacji, tylko inaczej to wyglądało – choćby godziny czekania na granicach. Bariery nadal są, związane procedurami naszych urzędów, klienci z zagranicy nie rozumieją rozbuchanej polskiej biurokracji w tej samej Unii, np. potrzeby posiadania pieczątki, tam podpis jest uznawany za wystarczający.

Wydawałoby się, że jako lokalni pracodawcy mogą liczyć na wsparcie władz lokalnych, jednak łatwo nie jest. Cierpimy przez  brak infrastruktury w gminie, złe drogi czy ciągłe wyłączenia prądu bardzo szkodzą  firmie – stwierdza Marek. Współpracują z lokalną społecznością a gminę, promują w swoich materiałach reklamowych, przyjmują gości z jej partnerstw zagranicznych.

To nie zabrzmi za skromnie – wprost stwierdza Maciej - mamy wrażenie a nawet przekonanie, że my w sposób efektywniejszy reprezentujemy na świecie gminę Wąsosz  mówiąc, że stąd jesteśmy. Nasza marka jest znana na świecie – nasze bryczki jeżdżą w w Chile, Korei, Japonii, Ameryce czy Australii.

Zostałem nawet radnym z własnego komitetu – mówi Maciej starając się przebijać stereotypy, nie walczę z systemem, ale widzę niechęć, czemu taka młoda osoba „wymądrza się”, gdy proponuję  sprawdzone za granicą rozwiązania.

Jak zatrzymać młodych w terenie? Powinno się robić mniej propagandy a więcej działań. Maciej jako społecznik i radny nie zgadza się ze strategią wieloletnią kraju wspierania w pierwszym rzędzie aglomeracji, które będą motorem napędowym rozwoju regionu. To w większości propaganda, wszystkie seriale są w miastach, media zbyt kształtują nasze życie. Krytykują formę i strukturę wspomagania i zakładania firm, co działa tylko na chwilę. Ich produkt jako niszowy ma cechy tradycyjne, ale technologie produkcji powozów są nowoczesne. Używają ploterów, programów komputerowych, a klient otrzymuje wizualizację produktu w 3D. Nou hau dorożek to dziś hamulce tarczowe, system świateł, liczniki prędkości a nawet montowane są radia. Nowości pojawiają się z potrzeb klientów, jeśli mamy wprowadzić coś nowego na stałe - organizujemy burzę mózgów z ojcem, po czym następuje praktyka, czyli wdrażanie.


Senior Kutzmann nadal czuwa i doradza, nie neguje żadnych decyzji synów – twierdząc, że on już swoje zrobił. Bracia zgodnie przyznają, że nieocenione są umiejętności interpersonalne ojca. Potrafi lepiej rozmawiać z pracownikami, ma lepsze podejście do ludzi. Rynek pracy jest niestabilny, przez co doceniają pracowników uniwersalnych.



Czytaj dalej na następnej stronie...


Tagi:
źródło: