| Autor: mikolaj

Prowincjonalne „glamour”

Opowieść o ludziach z prowincji, którzy nie dali się wykluczyć. Jedni uciekają stąd, inni robią zmianę jakościową i technologiczną budując „nowe” na „starym” z poszanowaniem tradycji i swoich korzeni.

Prowincjonalne „glamour”

Budowanie marki, to szeroka współpraca a nagrody,  to zajmuje czas, ale się opłaca, często nas znajdują poprzez takie artykuły. Są jak najbardziej spełnieni, mimo pojawiających się trudności i błędów (uzależnienie się od jednego odbiorcy), dostosowują plany do rynku, czyli proporcje firmy handlowej do produkcyjnej zmieniają się, zwiększą zakres usług, bo tu widzą szansę. Chcą wejść mocniej w branżę końską, która staje się coraz bardziej wymagająca.

Jesteśmy różnie oceniani, w lokalnym społeczeństwie ludzie widzą zewnętrzne rzeczy - nowy samochód szefa, nie do końca obiektywne widzą nasze zaangażowanie a z drugiej strony instytucje nas nagradzają. Pracujemy ciężko, ale jest w nas wielki optymizm – podsumowuje Maciej.
 
AHOJ PROWINCJO
Piwowar Jarosław Nosek z Broumowa na Północy Czech  jak wizjoner zobaczył w zmurszałych i monumentalnych murach benedyktyńskiego browaru potencjał do działania. Po upadku państwowego właściciela czeski piwowar powrócił do wyrobu tradycyjnego piwa klasztornego, jak przed wiekami. W obecnej globalizacji smaków zauważył tęsknotę do dobrego i swojskiego. Można go nazwać piwowarem-kustoszem własnego biznesu, gdyż chętnie oprowadza grupy turystów po stworzonym przez siebie muzeum, ale i po halach produkcyjnych starego browaru. Atrakcją końcową wizyty jest oczywiście degustacja wielu różnych rodzajów piw, o czasem zaskakujących smakach, już zgodnie z nowoczesnym marketingiem. Klienta trzeba przecież czymś przyciągnąć, zaskoczyć, zadziwić i dać mu wybór, na przykład między piwem z rokitnikiem, syropem klonowym czy pieprzem. Produkcja lokalnych piw to obecnie trend, który doskonale służy wzbogaceniu oferty  turystycznej i kulinarnej, jednak młodzież na tych terenach może zatrzymać tylko praca - przekonuje Jarda Nosek.

Broumow to malutkie miasteczko w na północnej prowincji Czech, tuż przy granicy z Polską, teren niełatwy do rozwoju biznesu, mimo niewątpliwych walorów malowniczej okolicy oraz najwyższych nagród za piwa Opat przyznawanych przez czeską organizację oceny wyrobów browarniczych. Musiał się jeszcze znaleźć człowiek z pasją, który nie dał się uwieść idei  konsumpcjonizmu. Eksponaty związane z browarem gromadził i kupował na aukcjach w necie już wcześniej. Urzędnicy nie oszczędzali piwowara z Broumowa, nie poklepywali po plecach „Dasz radę!”, nie wsparła Unia Europejska. Siła perswazji Noska nie przekonała do dofinansowania odnowy browaru a ryzyko porażki było duże. Motywacja i wysiłek musiał być tym  znaczniejszy, a potencjał obiektu i okolicy Nosek wykorzystuje doskonale dzięki swojej postawie lidera  i otwartemu podejściu do świata. Ostatnio wymyślili z kolegą atrakcję dla dzieci, tworzą ekspozycję smoków  w historycznym zamku. Piwowar to obywatel Europy, działa bez granic, większość jego gości to Polacy. 
 
REAKTYWACJA Z TRADYCJĄ W TLE
Wszyscy moi rozmówcy z pogranicza - piwowar Czech, bracia Polacy czy Niemka Diana zauważają, że na prowincji jest prawdziwe życie, gdzie robią autentyczne rzeczy z sensem. Czy to ich wewnętrzny imperatyw „Do pomp!”, że najpierw biegną bo tam  właśnie  jest potrzeba. Wartością dodaną tych przedsięwzięć jest idea oprócz zysku, co przekłada się w każdym przypadku  w satysfakcję z wykorzystania swojego życia.

W przypadku moich bohaterów wykluczeniem społecznym byłoby zerwanie więzi ze swoimi korzeniami, ale oni uznali to jako wartość nadrzędną. Kreują własną autorską rzeczywistość zamiast narzekać.

Zbyt małym impulsem do rozwoju Pogranicza stały się fundusze strukturalne. Granice już nie dzielą, hamulcem jest brak odpowiednich ludzi by tereny odżyły. Nie należałoby też przeszkadzać tym, którym się chce, mają ideę, której oddają swoją duszę i kapitał pokoleń.

Plan Stolpego, który po upadku komunizmu przed 20 laty, miał szansę rozbudzić aktywność gospodarczą terenów pogranicza Odry spalił na panewce, ze względu na polityczne strachy jakoby wykupienia i uzależnienia Ziem Odzyskanych przez Niemcy. Dopiero w ostatnich latach, przy pomocy funduszy unijnych odnawia się infrastrukturę regionu. Jednak dysproporcje są znaczne, gonimy stracony czas. Specyfika miejsc jest widoczna, są dobre tendencje, w tym coraz mniej uprzedzeń między zwykłymi ludźmi.

Do głosu dochodzi pokolenie urodzone i wychowane na "swoich" Ziemiach Zachodnich, traktujące je jako miejsce sentymentalne, co jest mocną więzią z regionem. Czy więc teraz region przyspieszy, nastąpi reaktywacja gdy o jego przyszłości decydują „tu urodzeni”? Wypracowywany jest program wsparcia Polska Zachodnia, więc są szanse na własne priorytety a nie te wyznaczone przez stolicę.

Czy konserwatywna ale ideowa prowincja jest szansą dla nas wszystkich? Może tam istnieją jeszcze wartości, które odrzuca konsumpcyjny świat aglomeracji ze swoją anonimowością, pośpiechem i mglistą tożsamością.

 
Reportaż powstal dzięki wsparciu Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej.

O Autorce:

Małgorzata Pałys, ur. 1964, red. Rolniczego Pulsu, autorka artykułów o wsi i rolnictwie, stypendystka FWPN, realizatorka projektów szkol.-doradczych

Zachowano oryginalną pisownię.


Tagi:
źródło: