| Autor: redakcja1

Chaos w europejskim sektorze drobiu - 20 mln piskląt tygodniowo nie jest wprowadzanych do hodowli, podczas gdy import z krajów trzecich wzrasta!

To trudne czasy dla sektora drobiu, jak i dla pozostałych gałęzi gospodarki, które zmagają się ze skutkami pandemii COVID-19. Europejskie rolnictwo nie zawiniło temu kryzysowi, jednak to naszą odpowiedzialnością jest kontynuacja realizowanych inwestycji i zapewnienie możliwości dalszego stosowania się do norm produkcji UE.

Chaos w europejskim sektorze drobiu - 20 mln piskląt tygodniowo nie jest wprowadzanych do hodowli, podczas gdy import z krajów trzecich wzrasta!
Większość ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego, że sektor drobiu jest tradycyjnie wolnorynkowy i od zawsze działał w warunkach konkurencji: jesteśmy objęci przepisami WOR (wspólna organizacja rynku produktów rolnych), jednak nigdy nie skorzystaliśmy z żadnej formy pomocy UE. Z tego względu jesteśmy sektorem, który był w stanie—do tej pory—dostosowywać się do społecznych oczekiwań i rozwoju technicznego i naukowego, jeżeli chodzi o zdrowie i dobrostan zwierząt czy kwestie środowiskowe.
 
Do tej pory byliśmy w stanie sobie na to pozwolić. W 2012 roku hodowcy musieli wiele zainwestować w związku z przejściem na ulepszone klatki i inne alternatywne systemy dla kur niosek. Zdołaliśmy zrealizować te inwestycje nie przenosząc ich kosztu na konsumenta. Mogliśmy sobie na to pozwolić, głównie dlatego, że drób, będący źródłem białka zwierzęcego, cieszy się największym popytem w UE, a jego konsumpcja stopniowo wzrasta.
 
Jednakże, kryzys spowodowany COVID-19 oraz zamknięcie restauracji, hoteli i usług cateringowych miał bezprecedensowy wpływ na nasz sektor. Jeżeli nie zostaną poczynione żadne kroki na rzecz wsparcia odbudowy sektora, osiągnięcie celów strategii „od pola do stołu” będzie niemożliwe z powodów finansowych. Po prostu wymagany poziom kapitału znacznie przekracza nasze możliwości w obecnej sytuacji rynkowej.
 
Podwójny wpływ COVID-19 i bezprecedensowego importu
 
Wprowadzenie środków izolacji spowodowało zamknięcie wszystkich kanałów konsumpcji poza miejscem zamieszkania. W zależności od państwa członkowskiego, ten rodzaj konsumpcji odpowiada od 20 do 40% produkcji. W przypadku niektórych gatunków, stanowi on prawie 100%. Sprzedaż detaliczna „małych gatunków” takich jak kaczka, gołąb, przepiórka, królik, perlica i gęś jest trudna albo wręcz niemożliwa z powodu bardzo wyraźnych różnic w ich łańcuchach dostaw.
 
Równocześnie, każdego roku importuje się setki tysięcy ton mięsa drobiowego z krajów trzecich do UE (głównie z Brazylii, Tajlandii i Ukrainy - a także tysiące ton jajek z Ukrainy i USA). Większość tego mięsa jest przeznaczona do konsumpcji poza miejscem zamieszkania i dlatego teraz nie można go wprowadzić do obrotu.
 
Doprowadziło to do tego, czego się spodziewaliśmy - do nadwyżki podaży. Chłodnie na terenie całej Europy działają na pełnych obrotach, a koszty przechowywania rosną w miarę pogarszania się sytuacji. W całej UE wydano już ponad 100 mln euro! Jednocześnie, w ciągu ostatnich 7 tygodni doszło do zawrotnego spadku cen - o 12% - co jeszcze bardziej zwiększyło presję na europejskich hodowcach. Jeżeli ta dynamika się utrzyma, wielu rolników będzie zmuszonych zarzucić swoją działalność. W konsekwencji spowoduje to utratę tysięcy miejsc pracy na obszarach wiejskich, w momencie kiedy ze wszystkich prognoz wynika, że zmierzamy w kierunku długiej recesji.

Czytaj dalej na następnej stronie...



Tagi:
źródło: