| Autor: redakcja1

Czy na pewno warto skorzystać z dobrodziejstw nowalijek?

Wymęczony zimą organizm z wdzięcznością reaguje na pierwsze oznaki wiosny. Z entuzjazmem podchodzimy do dłuższych dni, rosnących temperatur, słońca. Cieszą nas pojawiające się przebiśniegi i krokusy, nic więc dziwnego, że niejednej osobie żywiej bije serce na widok pierwszych wiosennych warzyw. Warto jednak się powstrzymać i zastanowić, czy na pewno skorzystać z dobrodziejstw nowalijek.

Czy na pewno warto skorzystać z dobrodziejstw nowalijek?
Dawniej mianem tym określano warzywa, które po raz pierwszy w sezonie pojawiały się na straganach oraz sklepowych półkach. Sałata, rzodkiewka, ogórek czy pomidor świadczyły o przyjściu wiosny i rozpoczęciu sezonu na świeże produkty. Jednak wraz z rozwojem handlu i rolnictwa zdezaktualizował się nie tyle termin, ile to, co określa. Intensywna wymiana towarów między krajami, a także rozwój produkcji w szklarniach i pod osłonami sprawiły, że polski konsument ma dostęp do świeżych warzyw i owoców cały rok.
 
Nabrani przez zmysły

Spragnieni witamin dajemy się skusić czerwonym pomidorom w środku zimy i z rozczarowaniem odkrywamy, że są twarde, mało słodkie i bez zapachu. Nie ma się jednak czemu dziwić: w okresie od grudnia do lutego ponad 80% warzyw sprzedawanych w Polsce jest sprowadzanych z krajów, w których trwa aktualnie sezon polowy. Aby warzywo przetrwało długi transport, magazynowanie i po tym wszystkim dobrze prezentowało się przed kupującymi, musi być ścięte jeszcze w fazie niedojrzałej.

 
- Pomidory z Maroka lub Izraela są zrywane w tzw. stanie zapalonym: dopiero bielejące, jasne, pomarańczowe. Nie zdążyły jeszcze wytworzyć cukrów, kwasów organicznych, związków aromatycznych, a więc tego wszystkiego, co warunkuje ich smak i zapach – wyjaśnia dr hab. Ewelina Hallmann z Katedry Żywności Funkcjonalnej, Ekologicznej i Towaroznawstwa Wydziału Nauk o Żywieniu Człowieka i Konsumpcji SGGW.

- Po przybyciu do kraju docelowego poddaje się je szybkiemu dojrzewaniu, które najczęściej polega na gazowaniu ethrelem lub dwutlenkiem węgla. Te gazy powodują powstawanie etylenu, czyli hormonu starzenia odpowiedzialnego za dojrzewanie owoców. Warzywa w ciągu doby nabierają więc apetycznych barw, ale nie smaku, zapachu i miękkości. Pozbawione są też większości substancji odżywczych.

 
Warzywo spod osłony

W okresie od marca do maja sprzedaje się produkty już krajowe, ale uprawiane pod osłonami i w szklarniach. Są smaczniejsze od importowanych nie tylko dlatego, że mają większe szanse na to, by dojrzeć, lecz także dlatego, że to nasze rodzime, preferowane przez konsumentów odmiany. Nowalijki wymagają długiego nasłoneczniania, a wczesnowiosenny dzień wciąż jest za krótki na ich potrzeby.

 
Ewelina Hallmann tłumaczy, jak to się dzieje, że mimo to polskie warzywa trafiają do sprzedaży - Aby przyspieszyć zbiory, rolnicy stosują intensywne nawożenie azotowe, bo azot jest potrzebny roślinom do produkcji biomasy. Korelują go ze światłem – zatem im krótszy dzień, tym mniej czasu mają na jego wykorzystanie. Nadmiar odkładają w postaci azotanów, które same w sobie nie są szkodliwe, ale produkty ich przemian: już tak. Podczas transportu i przechowywania warzyw, zwłaszcza w wysokiej temperaturze i przy niskim dopływie tlenu, azotany redukują się do szkodliwych azotyn. Te z kolei przyczyniają się do zwiększonej produkcji rakotwórczych nitrozoamin.

Czytaj dalej na następnej stronie...


Tagi:
źródło: