| Autor: redakcja11

Kolejna runda negocjacji ws. porozumienia o wolnym handlu między UE a USA zakończyła się

Umowa Transatlantyckiego Partnerstwa w dziedzinie Handlu i Inwestycji może być szansą dla Polski poprzez napływ wzmożonych inwestycji lub otwarcie wielkiego, amerykańskiego rynku dla polskich firm, które udowodniły, że skutecznie walczą o rynki eksportowe. Aczkolwiek należy pamiętać, że ta umowa jest negocjowana niejawnie, przez co wzbudza wielkie kontrowersje. Byłaby także pierwszą umową tego typu na świecie. W rezultacie trudno jednoznacznie ocenić jej przyszły wpływ m.in. na Polskę. W Nowym Jorku właśnie zakończyła się 15. runda negocjacji.

Kolejna runda negocjacji ws. porozumienia o wolnym handlu między UE a USA zakończyła się

Ostatnio amerykański sekretarz stanu John Kerry przekonywał, że TTIP zmniejszy koszty eksportu dla milionów małych i średnich przedsiębiorstw oraz stworzy podstawy do przyszłego wzrostu w handlu euroatlantyckim.
 

– Myślę jednak, że napływ wzmożonych inwestycji jest czymś, co może dobrego przytrafić się Polsce. Ponadto polskie firmy, te najbardziej konkurencyjne, już w tej chwili się bronią. Jeśli zyskałyby dostęp do nowych rynków poprzez liberalizowanie przepisów, to myślę, że potrafiłyby to wykorzystać – stwierdza prof. Gawrońska-Nowak.
 

Wcześniej pojawiały się szacunki mówiące o tym, że Polska na zniesieniu barier z USA zyskałaby około 3% zwyżki PKB. Te symulacje dotyczyły braku barier w handlu i inwestycjach, a nie konkretnej umowy o wciąż nieznanej treści.
 

– Jaki będzie bilans netto, czyli jak to wypadnie ostatecznie dla gospodarki, to myślę, że szacunki, które mówią o wzroście PKB w granicach 1–3% w ciągu 10–20 lat są realistyczne. Dodatkowo pewne przekształcenia jakościowe, czyli zwiększenie konkurencyjności, pewne przemiany strukturalne w gospodarce myślę, że również mogą się okazać pozytywne – wskazuje prof. Bogna Gawrońska-Nowak z Uczelni Łazarskiego.
 

Przeciwnicy TTIP obawiają się wzmocnienia negatywnych efektów globalizacji i uważają, że jego beneficjentami będą w szczególności wielkie koncerny międzynarodowe. W tym kontekście niepokój budzi głównie ewentualne włączenie do TTIP kwestii ochrony inwestycji i mechanizmu ISDS (mechanizmu rozstrzygania sporów na linii inwestor–państwo). Wśród zastrzeżeń, jakie są wysuwane w Europie wobec TTIP, jest także m.in. obawa o zagrożenie dla standardów żywnościowych, zalanie rynków produktami GMO, ochrona praw pracowniczych czy kwestie ochrony danych osobowych.
 

– Na świecie nie ma jeszcze podpisanej tego typu umowy przez żadną grupę państw. Zagadnienie jest bardzo skomplikowane. Ostatnio przeglądałam wyniki Eurobarometru i badania przeprowadzone przez Fundację Bertelsmanna, które pokazują, że Austria i Niemcy są wyraźnie przeciwni TTIP, ale patrząc na pozostałe kraje, widać, że większa część Europy umowę popiera. Poza tym jest spora presja ze strony organizacji pozarządowych, a z drugiej strony Europa potrzebuje integracji, potrzebuje czegoś wspólnego, co może powodować presję na przyspieszenie tych zapisów. Do tego mamy stanowisko Baracka Obamy, który podkreśla, że chciałby tę sprawę dokończyć jeszcze za swojej kadencji – wymienia prof. Gawrońska-Nowak.
 

Sekretarz stanu USA podkreślał ostatnio, że celem TTIP jest nie jest tylko zwiększenie handlu między UE a USA. Zaznaczał, że jeszcze „ważniejszy będzie sygnał, jaki zostanie wysłany światu” w efekcie zawarcia TTIP. Tym samym w jego ocenie Europa w tym porozumieniu nie obniży swoich wysokich standardów zatrudnienia, ochrony środowiska i ochrony konsumentów.



Tagi:
źródło: